niedziela, 2 lutego 2014

Nakamurą być

Zapewne wszyscy widzieliście przykrą porażkę Nakamury z Carlsenem. Kto nie widział, niechaj patrzy:

Amerykański Samuraj wspaniale ograł Mistrza Świata. Carslen rozbił się o zasieki Nakamury na hetmańskim skrzydle, podczas gdy na królewskim sam został rozbity. No ale. Niestety aktualny trzeci ranking świata nie wytrzymał presji i nie dość że jednym ruchem wypuścił całą przewagę, to nieco później przegrał. Tak to już jest w tej naszej pięknej grze, że pomyłki się zdarzają i to na każdym poziomie. Internet grzmiał wczoraj na temat porażki Nakamury, pojawiło się mnóstwo komentarzy w stylu "na takim poziomie nie ma prawa być takich podstawek". Można zabronić podstawiać, ale to chyba nic nie zmieni :)


Hikaru, na pocieszenie spójrz na moja partię:



Zaledwie dzień później, "udało mi się" pójść w ślady trzeciego szachisty globu. Nie żebym się cieszył, no ale zdarzają się takie sytuacje. Nakamura przegrał z Mistrzem Świata, w niezwykle prestiżowym turnieju w Zurychu, natomiast ja, również z wyżej notowanym rywalem, w mniej prestiżowej, II-giej lidze czeskiej. Tym bardziej szkoda, że drużyna przegrała w stosunku 3,5-4,5 (w Czechach ligi rozgrywa się na ośmiu szachownicach). No ale cóż, jak już mówiłem, są takie sytuacje. Można ograniczyć ich występowanie, ale całkowicie nie da się tego wyeliminować. Nie pozostaje mi nic innego, jak pocieszać się, że poszedłem w ślady czołowego szachisty świata, a niech dla Nakamury pocieszeniem będzie, że ma takiego naśladowcę jak ja :)

Także podsumowując - bójcie się, bo gram jak Hikaru Nakamura!